Chirurg z klubu Hell & Heaven / part 15

 blood

 Podeszły do drzwi i zadzwoniły dzwonkiem. Mieszkanie było zamknięte. Marta wyjęła telefon, wykręciła numer.

– Przyjdź do mieszkania Camilli, chcemy się porozglądać. Po dziesięciu minutach zjawiła się współlokatorka dziewczyny. Miała klucze, otworzyła drzwi a Ewelina poprosiła ją żeby została na zewnątrz.

Weszły do środka, mieszkanie było czyste i zadbane, jedynie pościel na łóżku zostawiona była w nieładzie. Ewelina od razu zainteresowała się łóżkiem Camilli. Założyła gumowe rękawice i wyciągnęła pęsetę. Powoli unosiła drobiazgi leżące wśród pościeli, przeglądała je dokładnie i powoli, każdą z osobna. Nie znalazła śladów walki lub szamotaniny. Na wszelki wypadek do worka na dowody rzeczowe schowała kilka włosów, które znalazła na łóżku. Powoli przeszukała całe mieszkanie, nie znajdując nic ciekawego. Zaglądnęła pod łóżko, znalazła tam parę kropel zaschniętej krwi, starannie ściągnęła ślady i schowała do dowodów rzeczowych. Jeśli nie należy do Johnego lub Camilli, jest szansa, że naprowadzi nas na jakiś trop. Poprosiła o przyjazd techników na miejsce w celu szczegółowego przeszukania mieszkania i ewentualnego zabezpieczenia śladów.

Wyszły po godzinie, detektyw zaproponowała, że w drodze na komisariat odwiezie Martę. Ruszyły w kierunku jej mieszkania. Po drodze zaczęły debatę cóż to mogło się stać, że do tej pory żadne z nich nie dało znaku życia. Marta obstawiała: – poszli na całość, może zakręciła go wokół palca, może namówiła na wyjazd nad morze lub na mazury ? Ciężko trafić za tak wyrafinowaną dziwką.

Z kolei Ewelina analizowała Johnego.

– Facet nie przyjechał tutaj na wakacje, myślę, że człowiek na jego stanowisku, wysyłany w konkretnym celu na drugą półkulę jest na tyle odporny na pokusy i odpowiedzialny, że nie ma opcji by zbłądził własnowolnie. Coś musiało się wydarzyć. Rozumiem poniekąd dziwki, jest im obojętne kiedy skończą z klientem i gdzie. Zazwyczaj samotne w obcym mieście, im nie zależy, ale on ? Przyjechał tu w określonym celu, więc odrzucam hipotezę, że dziura przesłoniła mu oczy. Dziewczyny właśnie dojechały pod dom Marty.

– Dziękuję za pomoc – Ewelina podała rękę koleżance.

– Zawsze do usług – odrzekła Marta po czym wysiadła z samochodu i zniknęła w bramie.

Ewelinę po powrocie na komisariat przywitał skowyt szczeniaczków, którzy piali z zachwytu, zresztą jak co dzień. Zignorowała ich, machając ręką na przywitanie. Woliński czekał w drzwiach swojego gabinetu. Z politowaniem spoglądał na chłopaków, którzy zachowywali się jak by pierwszy raz dobrą dupę zobaczyli na oczy.

– Dowiedziałaś się czegoś ? – Kapitan spojrzał badawczo na Ewelinę.

– Zebrałam kilka włosów oraz parę kropel krwi spod łóżka.

– Daj chłopakom do laboratorium, niech ustalą DNA, od tej pory przydzielam cię oficjalnie do tej sprawy, dobierz sobie do ekipy kogo uważasz za stosowne i działajcie. Czas ucieka, za chwilę będzie z tego międzynarodowa afera. Nie mamy czasu do stracenia, działaj dziewczynko, działaj. Możesz odejść. Woliński założył marynarkę na plecy i wyszli razem z jego biura.

Ewelina poszła do laboratorium, które mieściło się dwa piętra niżej. Oddała włosy i krew do analizy. Nie zapomniała dodać, żeby ustalili DNA jak najszybciej mogą. Wróciła do swojego biurka i zajęła się opisywaniem dzisiejszych działań. Nie omieszkała zadzwonić do Tomka i zaprosić go do współpracy przy sprawie. Tomek, czterdziestolatek o ciemnych włosach, delikatnej wadzie wymowy ( r wymawiał jako ł ) wysportowany, porywczy i bardzo dokładny w tym co robił. Bystry, szybki i sprytny. Odpowiadał jej jako partner.

– Halo Tomek, jest sprawa – to były jej pierwsze słowa wypowiedziane do słuchawki.

chiii

Dodaj komentarz